Strona:F. A. Ossendowski - Afryka.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przyjdź tu jutro — obliczę wszystko dokładnie i dam odpowiedź!
— Dziękuję, massa! — odpowiedział Noro i, ukłoniwszy się, wyszedł spokojnym krokiem.


∗                              ∗

Po upływie ośmnastu lat niktby nie poznał nędznej Lulangi, małej wioski murzyńskiej nad brzegiem mętnej Lopori.
Stała tu osada, ze stu dużych domów złożona. Z brzegu przeglądała się w rzece malownicza willa, a obok ciągnęły się kryte blachą długie składy towarowe. Czarni robotnicy wynosili z nich worki z kawą i kakao i z drewnianego pomostu zrzucali je na krypę, uwiązaną do dymiącego holownika. Na dziobie statku i na jutowych workach widniał napis:
Noro Matasa, Syn i Spółka. Lulanga, Kongo”.
Z willi wyszedł wysoki, poważny murzyn w białym stroju europejskim i słomkowym kapeluszu.
— Czy prędko skończycie ładowanie? — spytał robotników.
— Znosimy ostatnią partję, massa Noro! — odpowiedzieli chórem, a czarny sztorman, salutując murzynowi, dodał:
— Za pół godziny możemy ruszać. Kabina dla pana jest już przygotowana!
— Doskonale! — zawołał Noro Matasa i poszedł do domu, spostrzegłszy, że żona daje mu znaki ręką.