którzy w pracy dla Państwa dążyli nie do osobistej kariery, lecz do dobra i wielkości Polski.
Oni to, mimo waśni partyjnych, sejmowładztwa i intryg rozpoczęli ten wyścig pracy niemal nazajutrz po „Cudzie nad Wisłą“.
Dwadzieścia lat temu odbyły się „zaślubiny Polski z morzem“, jako przypieczętowanie naszego prawa do wybrzeża morskiego, jako świadectwo, że wchodzimy do rodziny narodów morskich.
W tym samym dniu wzięliśmy na swoje barki obowiązek twórczej pracy nad morzem, pracy niezbędnej dla naszego przemysłu i handlu, dla rolnictwa i górnictwa, dla skuteczniejszej obrony Państwa i dla wolnego wyjścia polskiej kultury i wytwórczości na bezkresne drogi świata.
20 lat dla tak ważnego zagadnienia państwowego jest okresem bardzo krótkim, a jednak, jak na 10-lecie władania morzem, pisał p. Czesław Peche, „i tego czasu starczyło, by stwierdzić, że Państwo Polskie mocną stanęło stopą nad szarymi wodami Bałtyku, że praca polska na wybrzeżu morskim nie jest piaskiem lotnym, lecz granitowym fundamentem, na którym pokolenie przyszłe zbuduje gmach potęgi morskiej“.
Pięknie i jakże trafnie opisał ten dzień twórca Gdyni p. Minister Eugeniusz Kwiatkowski na uroczystym obchodzie dziesiątej rocznicy uzyskania przez Polskę morza.