W pamiętnym dla Rosji roku 1904 przeniosłem się z Tomska, gdzie zajmowałem stanowisko docenta politechniki, do Władywostoku, zaprószony dla dokonania chemicznych badań węgla, nafty i złota oraz surowców rynku Azji Wschodniej.
Po mojem przybyciu — na Dalekim Wschodzie dawały się już wyczuwać pierwsze zapowiedzi wojny. Nareszcie wieść o grudniowym, dokonanym bez wypowiedzenia wojny napadzie torpedowców japońskich
na flotę rosyjską, nieoględnie stłoczoną w Porcie Artura,
gruchnęła na Dalekim Wschodzie i z szybkością błyskawicy dobiegła do Władywostoku. Po nabożeństwach i odczytaniu manifestu cara, oznajmiającego o rozpoczętej wojnie, ludność, wzburzona nieoczekiwanym napadem Japończyków, stawała się z każdym dniem bardziej wojowniczą.
— Czapkami zarzucamy żółtych zdrajców! — wołano na ulicach, w teatrach i w domach prywatnych.
Po okresie pewnej ciszy wypadki poszły szybkim tempem. Wojska rosyjskie po nieudanych bitwach na