jakaś bomba z niemieckiego „Fokkera“ zwali się nam na strych. No, a od czegóż straż ogniowa, blacharze i murarze?! Zato jakiż szyk! „Hałas Ulicy“ wytrwał na swem stanowisku do końca! Co?
— Wytrwał na swem stanowisku do końca... — powtórzył Rumeur. — To brzmi dostojnie!... Hm... Hm... Nie przyszło mi to do głowy... Wytrwał do końca!... Bardzo, bardzo ładnie!... Gdyby jeszcze Nesser zaczął pisać po dawnemu, drzeć się na całe gardło, urągać „boszom“, wygrażać pięściami i zębami!...
— Eh, nie! — potrząsnął nieczesanemi kudłami Chalupe. — Eh, nie! Byłoby to odgrażanie się w złym tonie... klepanie ozorem... Nesser rozumie, że takiego przeciwnika należy traktować poważnie i — zmienił styl. Szczwany to lis!
— A co na to powiedzą nasi czytelnicy? — mruknął Rumeur.
— Ej, redaktorze, filut z was! — zaśmiał się Chalupe, wpakowując do ust połowę ciastka. — Czytelnicy?! Oni albo niczemu, co przeczytają w „Hałasie“, nie uwierzą, albo też przyjmą wszystko za prawdziwą monetę. Zresztą muszę donieść redaktorowi, że sprzedawcy dziennika naszego mówili mi, iż konserwatywna burżuazja, — ta, co to czyta tylko „Figaro“, teraz kupuje także i „Hałas Ulicy“! Ha! To trzeba cenić! Torujemy sobie drogę do wyższych warstw, a któż to spowodował? Nesser! Nesser ostatniemi korespondencjami, wytrzymanemi w szczerym, wstrzemięźliwym i poważnym tonie, poruszającym jednak sumienie i najszczytniejsze instynkty narodu! Leonie, proszę o drugą szklankę kakao i moją cygarnicę! Leży w biurku pod biulety-
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/107
Ta strona została przepisana.