widział już siebie w tajemnych marzeniach deputowanym, a, kto wie — może nawet ministrem?
— Dlaczegóżby nie? — pytał sam siebie Rumeur. — Przecież nikt inny, tylko ja przepowiedziałem ściśle termin wybuchu wojny? A któż teraz, jak nie ja, wzywa naród do najlepszych uczuć patrjotycznych i, nie ukrywając przed rodakami prawdy, rozpala w nich entuzjazm do samoobrony i wytrwałości?
Podczas, gdy takie śmiałe marzenia zaprzątały łysą głowę redaktora „Hałasu Ulicy“, jego korespondent już od kilku dni przebywał w sztabie marszałka Frencha. Urządził się doskonale. Pośród licznych adjutantów, kręcących się po głównej kwaterze, Nesser spotkał pewnego razu kapitana olbrzymiego wzrostu i rudego, jak płomień. Anglik posiadał blade, stalowe oczy, czerwoną, piegowatą twarz, o ciężkiej dolnej szczęce trenera bokserskiego. Nesser przypomniał go sobie odrazu. W młodości, pracując jeszcze w Kanadzie, w małym banku prywatnym w Winnipegu, miał starszego kolegę — Johna Wellsa. Był to zabawny typ, rozmiłowany w sporcie, z zapałem uprawiający boks i niejednokrotnie zjawiający się do biura z obrzękłym nosem, obandażowaną twarzą, lub przetrąconą nogą. Wówczas dyrektor z niechęcią spoglądał na tego olbrzyma O POtężnych, zawsze czerwonych i odruchowo zaciskających się pięściach. Czekał tylko na sposobność, aby wybuchnąć gorzkiemi wymówkami i wylać go z banku na zbity łeb.
John Wells nie dawał jednak swemu szefowi tej sposobności. Ścisły i systematyczny, jak maszyna, brał się do pracy i, chociaż od pochylonej pozycji
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/109
Ta strona została przepisana.