Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/121

Ta strona została przepisana.

— Tak! — szepnął Nesser. — Gwałtowna i brutalna zmiana, tylko zmiana! Kapitan Langlois przypłacił to życiem, a i ten „sankiulot“ — Mollin — rewolucjonista...
Zaśmiał się z jakąś goryczą i nagle ścisnęło go coś za gardło. Nigdy przedtem nie doświadczał takiego przykrego wrażenia. O północy do domku, zajmowanego przez Johna Wellsa, przysłano ze sztabu ordynansa z telegramem do Nessera. Była to depesza od Rumeura, który żądał, aby korespondent, „Hałasu Ulicy“ niezwłocznie udał się do armji generała Franchet d’Espérey. Po raz pierwszy wojenny korespondent otrzymał określone wskazówki od swej redakcji. Domyślał się, że pochodziły one nie od łysego Rumeura, lecz ze źródła, dobrze poinformowanego o oczekiwanych wypadkach wielkiej wagi. 7-go września Nesser dotarł więc już do sztabu piątej armji francuskiej i, rozejrzawszy się dokładnie w sytuacji, zrozumiał, o co chodziło kierownikowi „Hałasu Ulicy“.
Tocząca się bitwa nad Marną, z taką odwagą podjęta przez naczelne dowództwo, mogła była zakończyć się niepomyślnie. Armja gen. Focha, znajdująca się w nader ciężkiej sytuacji, z rozpaczliwem bohaterstwem walczyła w trzęsawiskach Saint-Gond. Tymczasem nie mogła ona brać czynnego udziału w ofensywie, gdyż wstrzymywały ją przeważające siły nieprzyjaciela. Część poleconego jej zadania powinny były wykonać dywizje generała Franchet d’Espérey. Nesser rozumiał dobrze, że skoro Fochowi polecono sforsowanie bagien Saint-Gond, to musiało to wchodzić w ogólny plan bitwy. Korespondent widział zaniepokojone i stroskane twarze wyższych oficerów