cuskich dział. Zadanie było wykonane. Bitwa nad Marną miała przebieg, przewidziany śmiałym, natchnionym planem naczelnego dowództwa.
Nesser opisał szczegółowo całą bitwę i natychmiast wyprawił do Paryża grubą kopertę pod adresem „Hałasu Ulicy“. W godzinę później zbliżał się już ku pozycjom brytyjskim. Anglików znalazł za Neuilly-Saint-Front. Sforsowawszy Marnę, zbombardowali niemieckie oddziały i gnali wślad za niemi, coraz to częściej przechodząc na bagnety. Nesser dotarł wreszcie do sztabu Frencha i zaraz zapytał o Wellsa.
— Kapitan pojechał z rozkazem sztabu do czołowych oddziałów, — odpowiedziano mu.
Nesser skierował się ku pagórkom, za któremi wybuchały jeszcze pociski i złośliwie turkotały kulomioty. W oddali, gdzie połyskiwała stalowa wstęga rzeki, wisiała gęsta, żółto-szara zasłona dymów, wzbijały się wysoko słupy ziemi, szarpanej pękającemi granatami. Co chwila w tumanie i dymach migały ogniste żądła armat, a w ich złych błyskach majaczyły na jedno mgnienie oka szare sylwetki żołnierzy i znikały, jak widma.
Już zacichać zaczęły ryki dział niemieckich, a wkrótce po nich umilkły też baterje angielskie. Nesser wszedł do sztabu. Wells jeszcze nie powrócił.
— Może pan pojedzie ze mną? — zaproponował jeden z adjutantów. — Muszę doręczyć papiery generałowi Haigowi.
Nesser zgodził się natychmiast. Wsiedli do samochodu. Droga, zorana pociskami, pocięta kołami ciężkiej artylerji, ciągnęła się nieskończenie długo. Samochód objeżdżał głębokie wyrwy, skacząc po kupach kamieni i bruzdach pola, lub przedzierając
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/124
Ta strona została przepisana.