nich wiary w Boga i zaufania do siebie, jeżeli nie podzielę z nimi doli i niedoli w dobie troski najcięższej, lęku nieznośnego o los ich synów. Niedola — tam, na froncie i tam, tylko tam jest miejsce moje, kapłana nieudolnego, słabego, ale miłującego braci i siostry, pieczy mojej oddanych! Jutro odjadę...
Gramaud nic nie odpowiedział. Zbliżył się do księdza, długo wpatrywał się w jego płonące gorącym ogniem źrenice; coraz bardziej się pochylając, dotknął ustami dłoni kapłana i powtarzał urywanym szeptem:
— Zrozumiałem!... Zrozumiałem!...
Wybiegł z pokoju. Ksiądz Chambrun słyszał odgłosy kroków uczonego na stopniach ganku, a, gdy zacichło wszystko, podniósł ręką i w milczeniu, z jasnością na natchnionej twarzy, zakreślił krzyż... szeroki, jak świat — ukrzyżowany, umęczony, krwawiący.
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/153
Ta strona została przepisana.