— Pisane to było coprawda z prawdziwym talentem, z szatańską wprost pasją, lecz i z bezgraniczną bezczelnością! — wtrącił prawnik.
— O, — już głośniej dodał pierwszy z panów, — Henryk Nesser posiada niezawodnie groźne i utalentowane pióro! Jego słynne korespondencje z Afryki, podczas konferencji w Algesirasie, zwróciły powszechną uwagę. W swoim czasie ubiegano się o niego po redakcjach. Wiem, że zamierzano nawet udekorować go krzyżem Legji Honorowej.
— Nie udekorowano, jednak?
— Nie! Ministerstwo rozmyśliło się i cofnęło już przygotowany dekret. Nesser — to człowiek tajemniczy, niepewny, zresztą.... dziwaczny zlepek Niemca, Anglika, Francuza...
Rozmowa, prowadzona półgłosem, nagle się urwała, bo człowiek o czerwonej twarzy powolnym ruchem skierował na rozmawiających drapieżne, ciężkie spojrzenie i bacznie, choć przelotnie, przyjrzał się obydwu panom.
Cienkie wargi skrzywiły mu się i drgnęły w pogardliwym uśmiechu. Po chwili cicho śmiał się, patrząc, jak obaj szybkim krokiem oddalali się, brnąc przez kałuże, okrywające chodnik. Nesser wzruszył ramionami. Nie czuł się obrażonym, ani nawet zdziwionym. Nie po raz pierwszy wszak zdarzało mu się to o sobie słyszeć.
Zlepek!... No, tak, w istocie był zlepkiem. I to jeszcze jakim! Ojciec, czystej krwi Niemiec, z przyczyn nigdy nie wyjaśnionych, zmuszony był udać się na emigrację do Kanady. Osiadł jako zegarmistrz w Montrealu, gdzie po śmierci żony, poślubił obywatelkę kanadyjską pochodzenia fran-
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/17
Ta strona została skorygowana.