Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/175

Ta strona została przepisana.

W takiej pozie zastał ich sekretarz Chalupe. Uśmiechnął się figlarnie i spytał:
— Szefie, może przynieść szklankę zimnej wody?
Rumeur spojrzał na niego surowo i odpowiedział:
— Chalupe! Jesteś wstrętny z tym swoim ohydnym cynizmem...
— Mocne powiedzenie! — zaśmiał się sekretarz. — Czyż to cynizm, że nie jestem w stanie uwierzyć w szczerość łez szefa?
— Idź sobie i nie zatruwaj mi radości spotkania z panem Nesserem! — rzekł z westchnieniem redaktor.
— Pójdę, ale wpadłem tu w ważnym interesie. Ministerstwo zapytuje, czy nie chcielibyśmy posłać korespondenta do Rosji... Co mam odpowiedzieć?
Rumeur wyprostował się i zamyślił.
Szeptał głośno:
— Od specjalnego korespondenta „Hałasu Ulicy“ z Piotrogrodu, albo: „nasz korespondent wojenny donosi z frontu rosyjskiego“, albo... Tak! To brzmi bardzo zachęcająco! „Hałas Ulicy“ stoi teraz na widowni publicznej i nietylko może, ale nawet musi pozwolić sobie na taki zbytek, jak korespondent specjalny na frontach państw sprzymierzonych... Muszę to skalkulować, Chalupe... Zrobić kosztorys... Odpowiemy ministerstwu jutro...
Nesser uważnie słuchał. Chalupe wyszedł z gabinetu, układając nową dykteryjkę o swoim szefie. Nie bardzo się obawiał gniewu Rumeura. Miał na niego swoje sposoby. Pracował w redakcji od pierwszego dnia założenia dziennika i znał wszystkie tajemnice szanownej redakcji i jej nieraz zbytnio przedsiębiorczego kierownika. Wiedział, że kawaler Legji