do Lucy i o wypadkach, zaszłych w mieszkaniu kokoty, lecz wnet potem odżyły one w pamięci jego ze wszystkiemi szczegółami, a tak wyraźnie, że widział takie detale, jak wypadający z włosów Lucy szyldkretowy grzebień, wykrzywioną twarz jej i zmarszczki na podsinionych powiekach.
— W chwili, gdy rzucała mi obrzydliwe, brutalne słowa, nie władała sobą. Niezawodnie straciła przytomność, bo inaczej przelękłaby się sama swego brzydkiego wyglądu... Była wprost straszna! Megera o rozwichrzonych włosach i wstrętnie asymetrycznej twarzy... — mruczał reporter, a wspomnienia o całem zajściu nie odstępowały go. Nie mógł zrozumieć tylko, co spowodowało tak gwałtowny wybuch. Nie poczuwał się do winy. Nie uczynił ku niej pierwszego kroku i niczego nie żądał, odpowiedziawszy tylko na jej pieszczotę. Z tą mysią spożył bez apetytu śniadanie w pewnej restauracji koło „Odeonu“ i piechotą podążył do domu, łamiąc sobie głowę nad postępkiem przyjaciółki. W domu szybko się rozebrał i położył do łóżka. Usnął natychmiast, czując rozkosz z powodu wygodnego materacu, czystej bielizny i możliwości dobrze zasłużonego wypoczynku po długiem poniewieraniu się na froncie. Spał tak długo, że, gdy się obudził, musiał ubierać się w wielkim pośpiechu, aby na czas zdążyć do Foyota. W restauracji zastał już Rumeura. Redaktor siedział przy stole i komenderował kilku kelnerami, znoszącymi różne przekąski, z których słynął stary Foyot, uczęszczany przez wytrawnych smakoszów.
Wkrótce, dowcipkując, raczyli się wykwintnemi potrawami i popijali starego burgunda. Rumeur,
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/187
Ta strona została przepisana.