Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/188

Ta strona została przepisana.

zlekka podpity, wpadł wkrótce w sentymentalny nastrój. Przypominał sobie młode lata — nędzne i ciężkie — i utyskiwał nad tem, że nie miał czasu i sposobności, aby się stać człowiekiem porządnym. Nesser wiedział, że reminiscencje i smutki tego rodzaju pod wpływem wina napadają nieraz ludzi o nieukojonej duszy. Pocieszał więc, jak mógł, roztkliwionego szefa „Hałasu Ulicy“.
— Tylko ciężkie przeżycia, walka zewnętrzna i wewnętrzna wyrabiają charaktery, mój redaktorze! — mówił, szyderczo patrząc na Benjamina Rumeura. — Charakter — to, jak stal; potrzebuje on ognia i młota, aby być zahartowanym.
— No, tak, niezawodnie tak! — bełkotał Rumeur. — Smutek ogarnia mnie jednak, gdy przypomnę sobie, że najlepsze, najczystsze lata musiałem strawić na brudnej nieraz robocie...
Zaczynały się już wyznania. Zrozumiał to sam redaktor i urwał je natychmiast, chociaż rozanielona, przepełniona skruchą dusza starego wygi zażądała nagle ujścia dla ogarniających ją uczuć. Redaktor wypił kieliszek wina, odsapnął trochę i, przymrużywszy okrągłe oczka, szepnął tajemniczo:
— Mam coś dla was, przyjacielu...
Nesser nadstawił uszu.
— Dość już tego! — szeptał Rumeur. — Z waszą pomocą zaszedłem na takie szczyty, o których, wyznaję to szczerze, marzyć nawet nie śmiałem! Mogę już wypocząć... Należy mi się to... Och, ciężkie miałem życie... Gdybyście tylko wiedzieli wszystko, czego ja doświadczyłem!
Reporter przypomniał sobie wesołe dykteryjki Chalupe’a o szefie, a więc o polowaniu na strusie i o