więzieniu algierskiem, lecz ani słowem nie napomknął o tem redaktorowi. Nie obchodziła go przeszłość pana Benjamina Rumeura. Mógł on być szulerem, szpiegiem, bandytą, najwstrętniejszym stręczycielem żywego towaru — było to zupełnie obojętne dla Nessera. W szefie swoim widział człowieka, pożytecznego dla siebie, dziennikarza, który trzeźwo patrzył na swój zawód i nie wysilał się, aby z czarnego zrobić białe; można było z nim przeto ubić każdy interes, nie owijając prawdy w bawełnę.
Rumeur tymczasem ciągnął dalej:
— Mój drogi, postanowiłem nieodwołalnie ustąpić ze stanowiska kierownika pisma... Młodsze, mądrzejsze, bardziej intelektualne siły muszą prowadzić „Hałas Ulicy“ drogą rozwoju i postępu. Wybór swój zatrzymałem na was, drogi Nesser... na was!
To rzekłszy, Rumeur spocił się nagle, zamrugał oczkami i wyciągnął ramiona do swego korespondenta.
Nesser uścisnął dłoń redaktora i odpowiedział poważnie:
— Teraz to ja znów muszę się przyznać, że szef otwiera przedemną horyzonty wprost bajeczne! Marzenia moje tak daleko nie sięgały nigdy. Jednak musimy odroczyć tę rozmowę do końca wojny. Lepiej i korzystniej przysłużę się panu i pismu w roli wojennego korespondenta... Zresztą czuję się na tem stanowisku wybornie i... jakaś nieprzeparta siła zmusza mnie do tego... W każdym razie — dziękuję panu!
— Było to marzeniem mojem! — zawołał Rumeur. — No, chwała Bogu, wykrztusiłem to z siebie nareszcie. Dawno leżała mi ta propozycja na sercu,
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/189
Ta strona została przepisana.