Pijane, spocone dziewczyska, rozebrane aż do przezroczystych „dessous“, co chwila wybiegały na oszkloną i oświetloną od dołu posadzkę sali i wykonywały jakieś hotentockie tany. W półmroku migały nogi w różowych i czarnych pończochach, majaczyły nagie biodra i kołyszące się piersi; rechotały jakieś małpie gardziele, inne wtórowały im skrzeczeniem bezmyślnem, piskiem i śmiechem przeraźliwym. Ktoś gwizdał po-apaszowsku, ktoś inny wygrywał nożem na pustych butelkach i dzwonił w tacę, bijąc w nią łyżką zawzięcie, bez taktu.
Podchmielony Nesser zgarnął nagle małą Claude i położył ją na kanapie. Dziewczyna wyrwała mu się jednak i, poprawiając fryzurę, powiedziała obojętnym, sennym głosem:
— Już dochodzi trzecia. Jedzmy do mnie!
Nesser, nie żegnając rozbawionego towarzystwa, wyszedł, uprowadzając przygodną przyjaciółkę.
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/195
Ta strona została przepisana.