Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/196

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ VII.

Nazajutrz, czując ciężar w głowie, Nesser obudził się późno. Nie pamiętał, w jaki sposób dostał się do domu po burzliwej nocy. Przy kawie, przerzucając dzienniki, w jednym z nich znalazł przedruk swego feljetonu; uśmiechał się pogardliwie i przewracał karty bezwiednie, nie czytając nawet. Nagle zatrzymał wzrok na dużem ogłoszeniu, zajmującem pięć kolumn.
— Wielka fabryka wytwornej bielizny „Astra“ — przeczytał.
— Marja Louge, drżąca przed samotnością hafciarka... — szepnął i ujrzał jak przez mgłę patrzące na niego z zachwytem duże, niebieskie oczy dziewczyny, zbyt jaskrawo ukarminowane usta i w nieładzie wymykające się z pod kapelusza kosmyki jej bezbarwnych włosów. Rzucił okiem na adres i, nie zdając sobie sprawy, natychmiast wyszedł z domu. Zawołał dorożkę i kazał wieźć się do fabryki „Astra“.
— Dwunasta dochodzi... — mruczał, patrząc na zegarek. — Może spotkam dziewczynę w przerwie obiadowej?
Stał przed gmachem i czekał. Z bramy wybiegały młode i stare kobiety, dziewczyny, nawet dzieci. Wszystko pędziło co tchu, aby po posiłku zdążyć na czas do warsztatów. Młode dziewczyny, wycho-