Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/203

Ta strona została przepisana.

Tak! Tak! Zgubić, moja pani! Wybujałe instynkty wojownicze nie dadzą się bowiem wprowadzić w łożysko pokojowej pracy po wojnie. Czy pani pomyślała o tem, że trzy pokolenia zostały wciągnięte w wir wojny, pogardy dla śmierci — swojej i cudzej. Błahego powodu wystarczy, aby wybuchła nowa WOJNA, albo jeszcze straszliwsza od niej rewolucja! Cóż wtedy będzie z cywilizacją?
Staruszka uważnie przyglądała się mówiącemu. Zacisnęła wargi i niechętnym tonem odpowiedziała:
— Gdy się gasi pożar w domu, któż myśli o tem, jak będą wyglądały poparzone ręce na najbliższym balu? Przeżyliśmy już jedną wojnę z Niemcami, a czyż zagroziła ona naszej cywilizacji, mój panie? Czytałam, że nastąpił po niej niezwykły wybuch umysłowego życia... Zresztą...
Umilkła i opuściła oczy, jakby w obawie przed tym nieznajomym człowiekiem. Nesser podniósł głowę i pytająco spojrzał na nią.
— Zresztą... — powtórzyła, — może pan ma rację, że to straszne: trzy pokolenia, myślące jedynie O WOjnie! A przecież jest to konieczne, jeżeli nie chcemy zginąć i stracić miejsca na świecie... Wiem dobrze, że wojna dopiero teraz — po Marnie staje się popularną... Przedtem nie chcieliśmy wojny... nie wierzyliśmy w możliwość poważnego zwycięstwa nad „boszami“, którzy tak starannie przygotowali się do zbrojnego sporu... Te małe dzieci, udające Focha, Frencha, Joffra, oni są fermentem, działającym na starsze pokolenia. Ich żądza zwycięstwa, duma z odważnych czynów ojców i braci, ich oczy, pełne zachwytu lub wyrzutu. O, panie!... któż się ostoi przed tem?!