łem innych, setki innych, którzy nigdy o wojnie nie myśleli, a jednak umierali, jak prawdziwi bohaterowie: taki kapitan de Langlois, pułkownik Jimmy Brice, rudy Wells! Co pani może o tem wiedzieć?!
Staruszka jednak nie dała za wygraną, westchnęła i odparła cicho:
— Mój ojciec brał udział w bitwie pod Sedanem... Tak, mój panie! Opowiadał mi nieraz o różnych wypadkach z wojny. Twierdził, że bohaterem jest ten, którego czyny zmieniają nastrój i poglądy towarzyszy, tchórzostwo przekształcają na odwagę, zwątpienie bezsilne — na stanowczość niezłomną...
Poprawiwszy kapelusz, pożegnała sąsiada i odeszła zgarbiona, spokojna. Nesser został sam, pogrążony w myślach. Powtarzał sobie w duchu słowa staruszki i zadawał pytanie:
— Langlois, Brice, rudy John Wells, generał Foch, pod huraganowym ogniem Niemców donoszący spokojnie, że wszystko idzie jaknajlepiej, czy oni są bohaterami? Czy ich czyny zmieniły nastrój i poglądy jego — Nessera, korespondenta „Hałasu Ulicy“?
— Nie! — szepnął. — Myślę tak, jak myślałem przed miesiącem, przed rokiem i jak będę myślał!
W tej samej chwili ujrzał przed sobą wynurzającą się z nieznanej mgławicy głęboką wyrwę od granatu i leżącego nad jej krawędzią olbrzyma o rudej głowie, nurzającej się w kałuży krwi... Któż to, blady i drżący, stąpa śladami motocyklu, i wzrokiem obłąkanym, wbitym w ziemię, szuka miejsca i chwili nagłego zgaszenia czyjegoś życia? Któż to nie może oczu oderwać od zakrwawionej kurty angielskiego pułkownika o śniadej, pięknej twarzy?...
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/206
Ta strona została przepisana.