o tem, o czem nigdy przedtem nie słyszały. Powracali do Paryża, ze smutkiem myśląc o rozstaniu do następnego wieczora. Nesser spostrzegł, że Marja stała się ufniejszą i śmielszą; natomiast ruda dziewczyna jakgdyby spoważniała i była teraz wstrzemięźliwsza w słowach. Ciężkie życie zmusiło ją do poznania wszystkich jego tajemnic i labiryntów, zawiłych i mrocznych, lecz w obecności nowego przyjaciela zapominała o wszystkiem. Myślała o tem, aby czemkolwiek nie urazić tego „bardzo mądrego pana“, jak nazywała Nessera. Bawiło go zachowanie rudej hafciarki; chwilami zły był na nią i na siebie. Zbytnio się może pospieszył, obiecując jej wyłącznie przyjacielski stosunek. Szkoda mu było trochę takiej tryskającej życiem, pełnej niepohamowanych, żądnych sił dziewczyny w roli przyjaciółki jedynie. O ileż bardziej nadawałaby się na kochankę?! Lubił te proste, niewymagające kobiety z fabryk, biur, poczty! Nie jedną niezapomnianą noc spędził z nieznanemi nikomu, ukrytemi kapłankami miłości, oddającemi się nieraz przygodnemu mężczyźnie, jakgdyby spełniając wyższy nakaz, — — bezwiednie niemal — a niepodzielnie ofiarując mu ciało i duszę, chociażby na jedną godzinę lub na noc jedną, jeśli potrafił przemówić do ich uczuć, instynktów i marzeń. W rudej Julji wyczuwał — wspaniałe ciało kobiece, burzę zmysłów i żar krwi. Tymczasem tyle już naględził jej o swoich niemal ojcowskich sentymentach, że czułby się teraz głupio, zmieniając sposób i cel postępowania swego względem niej. Ona zaś ze swej strony, usiłując dorównać mu i wzbudzić poszanowanie dla siebie, jeszcze bardziej uniemożliwiła mu atak.
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/216
Ta strona została przepisana.