Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/241

Ta strona została przepisana.

— A widzisz, Willy, pomyliłeś się! Nic jeszcze panu Bunge o tobie nie mówiłem. Ale teraz opowiem za karę, bo jesteś szalenie zarozumiały, my boy! Jesteś przekonany, że w każdej okoliczności życia tylko o tobie myślę i mówię?... Panie Bunge, przedstawiam panu Willy Browna; jest on najprawdziwszym typem z powieści Jacka Londona. Dzieciństwo spędził wśród kowbojów, młode lata w kopalniach na Alasce, ale uświadomiwszy sobie, iż nie ma szans na tytuł „króla złota“, plunął na „goldfields“ i zapisał się, jako marynarz, na kuter przemysłowy...
— No... no... już się zbliżasz do mety, my dear! — mruczał, uśmiechając się oczami, Brown.
— Opowiada wszystkim, że trudnił się polowaniem na wieloryby, ja zaś mam ścisłe informacje, że był potrosze piratem, potrosze przemytnikiem. Na wyspach Komandorskich z pod nosa władz rosyjskich porywał drogocenne foki a przy okazji bił się z marynarzami i dozorcami celnymi! Twierdzę tak, bo wiem, że Willy ma w skórze trzy dziury od kul. A może nie masz, stary wilku?
Brown wymachiwał rękami i śmiał się. Nesser dostrzegł granatowo-czerwone znaki wytatuowane na przegubach rąk dziennikarza i długą bliznę za prawem uchem.
No... no... no!... — mruczał Brown. — Nie wiele wiadomości o mnie posiadasz! Mógłbym podać o sobie więcej ciekawych szczegółów, George, bo te historje to — drobnostki, epizody, przygody, nie warte pióra Watermanna i skrawka dobrej bibuły. Doprawdy!