Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/250

Ta strona została przepisana.

zbrojnych ludzi. Wtedy od morza potoczyły się głuche odgłosy armat, ukrytych w mgle. To przemówiły ciężkie działa floty angielskiej; posyłały pociski, szarpiące straszliwie szeregi atakujących. Nesser z Rabbitem stali na dobrze osłoniętym punkcie obserwacyjnym i mogli widzieć dokładnie znaczny odcinek bitwy, rozpoczynającej się nad Izerą.
Znajdujący się wpobliżu pułkownik niemiecki mruczał:
— W tej norze siedzą Belgowie, broniący ostatniego kawałka swojej ziemi, i „panny z czerwonemi pomponami“.
— Co to znaczy? — zapytał zdziwiony Amerykanin.
— Piechota morska francuskiego admirała Ronarcha — odpowiedział pułkownik, przyglądając się bitwie.
Niedaleko od punktu obserwacyjnego zdążał biegiem ku atakującym nowy bataljon piechoty. Nesser spostrzegł, że składał się z niemłodych już ludzi, zapewne rezerwistów starszych roczników.
— Aha! — zawołał pułkownik do oficera telefonisty. — Wprowadzają do bitwy 22-gi korpus rezerwowy! Zobaczymy, jak się będzie zachowywał? Miał zaledwie dwa miesiące na wyszkolenie.
Bataljon w zwartych szeregach biegł naprzód. Nikt się nie wysuwał, nikt nie łamał linji. Jedna wola, paraliżująca wszelkie uczucia jednostek, parła ludzi naprzód. Tylko coraz bliżej przyciskały się do siebie sylwetki żołnierskie i coraz wolniej posuwał się bataljon, zbity w jedno ogromne ciało o tysiącu bijących serc. Od strony Dixmude niby setkami kłów, szczęknęła na lewem skrzydle ukryta baterja kulomiotów i od-