Usadowił go, oparłszy plecami o ciało zabitego podoficera, i zaczął dźwigać drugiego, który miał strzaskaną rękę i przebitą szyję.
Poczuł znużenie. Wyprostował się i całą siłą płuc wciągnął powietrze. Schylił się znowu, podźwignął jednego i, objąwszy wpół, podniósł i przerzucił sobie przez ramię. Drugiemu dopomógł wstać i, podtrzymując, prowadził go, a raczej wlókł za sobą. O niczem nie myślał i niczego się nie bał. Czuł tylko, że musi ratować tych dwuch. Dlaczego ich, a nie innych? Dlaczego tu wśród niemieckich żołnierzy, wśród wrogów, przebudziła się w nim nieprzezwyciężona żądza ofiarności, cichego bohaterstwa? Tego nie uświadamiał sobie i o tem nie myślał.
Z punktu obserwacyjnego biegł mu na pomoc dziennikarz amerykański, porwany przykładem kolegi. Razem doprowadzili rannych do pobliskiego okopu dali im wody i zatelefonowali do czołowego oddziału opatrunkowego.
„Panienki z czerwonemi pomponami“ i resztki belgijskiego wojska z załogi Antwerpji obroniły Dixmude. Niemcy cofnęli się na dawne pozycje. Artylerja ich rozpoczęła zasypywać pociskami Dixmude i wszczęła huraganowy ogień przeciwko Pervyse, gdzie najłatwiej, zdawało się, można było przebić obronny front nieprzyjacielski.
Wieczorem tegoż dnia Nessera i Rabbita przedstawiono dowódzcy korpusu. Podziwiano ich odwagę i dobre serce, dziękowano i obiecywano zaszczytne nagrody za ich czyn bohaterski. Po powrocie do swojej kwatery, Rabbit mocno potrząsnął rękę reportera i rzekł wzruszonym głosem:
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/253
Ta strona została przepisana.