zaduch, płynący ciężką strugą z porwanych, poszarpanych wnętrzności, zapach karbolu, jodoformu; nawoływania lekarzy, tupot nóg nadbiegających sanitarjuszów, ciche głosy sióstr miłosierdzia, modły duchownych, ich przerażony szept pocieszenia, i znowu — szloch, jęki, ciężkie westchnienia, obłędne krzyki bólu lub tęsknoty śmiertelnej; czkawka, rzężenie konających, głośna modlitwa, przekleństwa ohydne, bluźnierstwo i psie skamlanie o ratunek, o pomoc ludzi i Boga.
Dwuch sanitarjuszów niosło nosze z oficerem gwardji. Leżał nieprzytomny, blady, jak trup, nieczuły na to, że z noszy zwisały i wlokły się po ziemi wypadające mu wnętrzności. Tuż za nimi szli żołnierze, dźwigający na skrzyżowanych karabinach jakąś nasiąkniętą krwią gąbkę, roniącą gęste sople czarnej krwi, — zmiażdżony kadłub ludzki z urwanemi nogami i prawem ramieniem. Znoszono jęczących i rzężących żołnierzy o piersiach, otwartych uderzeniem krzywych noży arabskich lub hinduskich, o wypływających z brzuchów zsiniałych, cuchnących kałem jelitach. Dalej wyzierały upiorne maski bez oczu, o zwisających, strzaskanych szczękach i oderwanych nosach; krwawe, czarne jamy zamiast ust, rozdartych bagnetem, wydawały bulgot syczący. Jeszcze, i jeszcze, bez końca, coraz więcej i więcej! Cała armja młodych ciał, poszarpanych, zniekształconych, żywych trupów, widm straszliwych, nędzy bezmiernej, a nad nią, jak kurzawa nad dążącem na ubój stadem, wir i orkan piekielnych jęków, rzężenia, błagań i skarg...
Nesser szedł dalej, czując, że obstępują go zjawy przerażające, mściwe, złe, że zakrada mu się pod
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/269
Ta strona została przepisana.