Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/280

Ta strona została przepisana.

— Naturalnie! — zawołał ze śmiechem Schumacher. — Ale nikt nie waży się na to, na co porwała się już Germanja! Cha! Cha! Piękny to będzie cukierek dla naszych wrogów! Nie jest już tajemnicą, że admirał von Holtzendorf przeforsował wreszcie ideę admirała Tirpitza. Nasze podwodne łodzie rozpoczną bezwzględną walkę na wszystkich morzach! Steroryzujemy cały świat, który zmuszony będzie nam się poddać! Wszak i ty, drogi Hansie, będziesz dowodził łodzią? Słyszałem już o tem w sztabie. Czyż nie utwierdza to w tobie pewności zwycięstwa?
Hans von Essen spojrzał na mówiącego zimnym wzrokiem i odpowiedział poważnie:
— Ci, którzy, jak pan, nie dopuszczają żadnego niepowodzenia i krzyczą tylko o zwycięstwie, — doprawdy złą okazują przysługę naszej sprawie! Jeżeli bowiem wszyscy będą tak bezkrytycznie oczekiwać samych tylko powodzeń i niebywałego zwycięstwa, to pierwsza większa porażka może wywołać prawdziwą, niczem już nie powstrzymaną panikę i upadek ducha. Na wojnie trzeba być przygotowanym do najgorszego. Mądry jest ten strateg, który, atakując, przygotowuje sobie drogę do odwrotu...
— Mówisz, Hansie, zbyt fachowo! — oburzył się Schumacher. — Ale łodzie, podwodne łodzie, to dopiero miażdżąca, straszna broń! My pierwsi bierzemy ją do rąk!
— Istotnie, łodzie nasze mogą się stać postrachem mórz — odparł cichym głosem młody oficer. — Słyszeliście jednak, państwo, zapewne, jak długo trwała walka o zastosowanie tej nowej broni? Krytycy