Zbliżali się już do ostatnich domów przedmieścia, gdy z hałasem i brzękiem rozbijanych szyb rozwarły się naoścież drzwi małego szynku i na chodnik wytoczyło się trzech pijanych drabów. Podtrzymując się wzajemnie, niepewnym krokiem sunęli powoli i zachrypniętemi pijackiemi głosami śpiewali na całe gardło skoczny marsz:
„Galijski kogut górnie pieje,
Bryt dumny gniewem zieje,
Prowadzi wojsko kajzer — hen!
Po zwycięstwo — poza Ren.
Głupi Frank i głupi Bryt, i Niemiec — głupi!
Nikt nie pomoże wam i nic nie uratuje —
Ktoś trzeci nam — nędzarzom drogę utoruje,
Bogaczy wmig powali i do skóry złupi...“
Do pijaków zwrócił wnet konia policjant i gwizdnął przeciągle. Nadbiegło dwuch innych i otoczyło drabów. Poprowadzono ich w stronę więzienia Moabit. Zabawny pochód dążył leniwie, gdyż trzech podchmielonych przyjaciół co chwila zataczało się i przewalało na uginających się, słabnących nogach.
Długo jeszcze biegła wzdłuż ulicy wrzaskliwemi głosami śpiewana zwrotka marszu:
„Ktoś trzeci nam nędzarzom drogę utoruje,
Bogaczy wmig powali i do skóry złupi“.
Eriksson parsknął śmiechem i zawołał:
— Ten trzeci — policjant na koniu — istotnie toruje już drogę tym wesołym biboszom!
Nesser w zamyśleniu powtórzył słowa, które utkwiły mu w pamięci:
„Nikt nie pomoże wam i nic nie uratuje!“...