Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/300

Ta strona została przepisana.

zdumieniem patrzał na cywila, który najspokojniej w świecie zaczął się ubierać, cicho pogwizdując marsyljankę.
— Hej, tam! Coś za jeden? — spytał oficer po niemiecku.
Reporter spojrzał na niego i, potrząsnąwszy głową, odpowiedział po francusku:
— Nie rozumiem, monsieur!...
— To pan jest Francuz? — zadał kozak nowe pytanie.
Ponieważ pytał po niemiecku, Nesser powtórzył:
— Nie rozumiem, monsieur!
Oficer kozacki namyślał się, a potem zaczął gwizdać marsyljankę i palcem wskazywać na Nessera.
— Français? Français? — pytał.
Reporter udał wielką radość i zawołał:
Oui! oui! Monsieur! Oh, monsieur!
Rozpoczął długą mowę w najpiękniejszej francuzczyźnie, opowiadając o swoich przygodach i wyrażając zadowolenie, iż się znajduje wśród przyjaciół Francji.
Vive la Russie! — zakończył grzmiącym okrzykiem przemówienie, z którego tylko te ostatnie słowa były znane kozakowi.
Uśmiechnął się jednak przyjaźnie, wzruszył ramionami, poczęstował Nessera papierosem i powiedział coś do stojących przy drzwiach żołnierzy. Ci natychmiast przykryli szerokiemi dłońmi płaskie, mongolskie twarze i parsknęli głośnym śmiechem.
Jak się okazało, kozacy podkradli się w nocy do pozycyj austrjackich, porąbali warty i, natrafiwszy na patrol pruski, wzięli go do niewoli. Otoczony kozakami Nesser długo maszerował po błotnistej,