Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/304

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XIII.

Nesser w towarzystwie Fougères’a zwiedzał Piotrogród.
Zastygła w granicie, przyodziana siwym szronem stolica rosyjska imponowała mu. Olbrzymia rzeka, rozległe place, potężny, tajemniczy pałac Zimowy i niby w skale wykute świątynie działały na wyobraźnię. Cały ten przepych, ciężar i wyczuwana podświadomie groza pławiły się w zwodniczym, zagadkowym półzmroku, majaczącym drażniąco, owijały się w biały całun śniegu. Miasto wydawało się skupionem, pełnem tajemnicy i wzbierającej, jak powódź, siły, gotowej do gwałtownego szalonego wybuchu. Mało ruchliwy, milczący, obojętny tłum znakomicie harmonizował z obliczem miasta, z tchnieniem północy, z dalekiemi brzaskami zórz polarnych.
Krytyczny umysł reportera szukał porównań. Pulsujący, zawsze podniecony Paryż w niczem nie przypominał Petersburga. Londyn, sztywny i stały, żył jak wysoki urzędnik, zdający sobie sprawę ze swej pożyteczności i pewny racjonalności wszystkiego, co się działo dokoła. Berlin był, może, najwięcej podobny do Petersburga, lecz zewnętrznie tylko. Ten sam niepowstrzymany rozmach miasta, przepych gmachów, świadczących, ni to purpura na ramionach