zagadkowych objawów w społeczeństwie rosyjskiem, obserwowanem zwykle powierzchownie i pod tendencyjnym zawsze kątem widzenia.
— Cóż pan chce?! — zawołał w pewnej chwili nowy znajomy. — Rosja żyje pod brzemieniem ciągłego strachu. Nikt z nas nie wierzy w możliwość zwycięstwa, zato wiemy, że wojna stanie się dla naszej ojczyzny początkiem jakiejś nieznanej katastrofy. Jakiej? Doprawdy, nie widzimy jej dotąd wyraźnie, lecz słyszymy już zbliżające się kroki klęski. Może to będzie coś z proroctwa Jana Apostoła, rzuconego w objawieniu jego na Patmosie... Pamięta pan? „A oto koń blady, a imię siedzącego na nim — Śmierć. Piekło szło za nim i dana mu była moc nad czterema częściami ziemi — zabijać mieczem, głodem i śmiercią i przez potwory ziemskie.“ Czy pan rozumie, co to znaczy takie nieprzerwane oczekiwanie zagłady? Narazie zapanowała ponura rozpacz, po niej — przyszło odrętwienie duchowe, wreszcie dojrzał bunt przeciwko nadążającej śmierci! My jesteśmy fatalistami, gdyż niedarmo wchłonęliśmy tyle ludów wschodu. Nie umiemy walczyć z tem, czego nie widzimy, lecz możemy ze stoicyzmem oczekiwać końca. Nasz stoicyzm jest dziki, rozpasany i pijany, bo my ubóstwiamy Djonizosa — boga bezmiaru, szału i wesołych, orgjastycznych kultów, bardzo przyziemnych, swojskich i pierwotnych. To też machnęliśmy ręką na wszystko i gwiżdżemy na to, co wczoraj uważaliśmy za święte i nienaruszalne! Musimy naużywać się dosyta, puścić wszystko z dymem i hukiem, bo i tak umrzemy! Pan wyobrazić sobie nie może, jak się zwiększyła zbrodniczość, rozpusta, dążenie do uciech wszelkiego rodzaju. Sodoma i Gomora przeżywały
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/307
Ta strona została przepisana.