Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/309

Ta strona została przepisana.

Nesser spojrzał na nią i zauważył z lekkim ukłonem:
— Nie wątpię, że każdy z nich wołałby, aby pani tylko jednego kochała!
Uśmiechnęła się i przyjrzała mu się uważnie.
— Na szczęście, panują tu inne nastroje. Jesteśmy związani przyjaźnią szczerą, prawdziwą, przyjaźnią dwóch narodów, przelewających krew za wspólną sprawę! — rzekła jakgdyby surowym głosem, poprawiając sobie włosy na skroniach.
Reporter w milczeniu pochylił głowę, ogarniając ostrym wzrokiem całą postać dziewczyny, — jej drobne dłonie i stopy, wąskie, kołyszące się leniwie biodra, zuchwale wybujałą pierś, zamglone, rozmarzone oczy i matową, śniadą cerę, nagle płonącą ciemnym rumieńcem.
Patrząc na nią, przypomniał sobie wiersz Goethego:

„Jedes Wort ist ein Versprechen,
Jeder Blick ist ein Genuß.“

— Chyba, że woda płynie w żyłach jej pacjentów! — pomyślał, z nieukrytą pożądliwością przyglądając się pannie Briard.
Odczuła to, widocznie, bo poraz drugi zajrzała śmiało w nieco przymrużone oczy gościa i rzekła cicho:
— Należy pan do mężczyzn, posiadających niewygórowaną opinję o kobietach! Niestety, jest to objaw dość zwykły w naszem społeczeństwie. Jakże dodatnio odróżniają się od nas pod tym względem Rosjanie!
Z temi słowy otworzyła drzwi do sali szpitalnej i zawołała wesoło: