Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/311

Ta strona została przepisana.

generał Samsonow skończył życie samobójstwem, bo nie mógł przeżyć klęski. Byłem ranny w tej bitwie i wzięty do niewoli. Uciekłem, a teraz na nieszczęście otworzyły mi się rany...
Oficerowie — jeden po drugim — opowiadać zaczęli o bitwach, w których uczestniczyli i zapalali się coraz bardziej, z nową siłą przeżywając wypadki ostatnich miesięcy.
Nesser słuchał uważnie, a zdumienie ogarniało go coraz bardziej. Wstawała bowiem przed nim potężna epopea męstwa i ofiarności dla sprawy. Słyszał jednak opowiadania wyłącznie o oficerach, którzy z brawurą, z zupełną pogardą dla niebezpieczeństwa i śmierci stali na okopach, lub w konnym szyku mknęli na ziejące kulami transze nieprzyjaciół. Co chwila rozlegały się nazwy pułków gwardji, nazwiska coraz bardziej arystokratyczne, tytułowane, lecz nikt ani słowem nie wspomniał o rdzeniu armji, o pułkach linjowych, ani też o żołnierzach — tych szeregowcach, którzy swoim wysiłkiem, wytrwałością i krwią dawali ojczyźnie zwycięstwo. „Ubóstwiany monarcha“, „święta Rosja“, „miłość i wierność dla cara“ — te słowa patetyczne co chwila słyszał Nesser w opowiadaniach oficerów.
— A gdzież byli, co robili oficerowie i żołnierze, wychodzący z ludu rolnego, z mieszczaństwa? — spytał wreszcie, ze zdziwieniem patrząc na księcia Baratyńskiego.
Na to pytanie odpowiedział stary pułkownik o siwych wąsach i marsowej twarzy:
— Robili to, co my im rozkazywaliśmy. Bili się, zwyciężali lub ginęli bez słowa! Rygor i posłuch w armji ani razu nie był naruszony!