Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/318

Ta strona została przepisana.

hamując podnoszące się w nim wzruszenie. Zapomniał zupełnie o obecności powabnej, budzącej zmysły kobiety. Był wzburzony i przejęty swemi słowami. Krew tętniła mu w skroniach. Serce biło gwałtownie. Odleciały teraz i znikły bez echa wybuchające bez powodu złośliwość i cynizm. Odczuwając to podniecenie, ucieszył się.
Porzuciwszy Niemcy, mógł już prowadzić dawne życie — spokojne, wygodne, nie wstrząsane niczem. Jakaś obezwładniająca mgła, podobna do martwego półmroku stolicy carów, opadła go. Z niewiadomych skrytek duszy coraz częściej wypełzały dawne nastroje, czyniące go samotnym i obcym wszystkim ludziom. Przed chwilą jednak ogarnęło go wzruszenie i niepokojące myśli, ścisnął serce lęk nie za siebie, lecz za te niezliczone szeregi niebieskich, zielonych, granatowych, szarych żołnierzy, za Marję Louge, łkającą panią von Dreyer i ogarniętych zimnym szałem nienawiści robotników z Moabitu. Poczuł się teraz jakimś innym człowiekiem, bliższym dla tych zdrowych, stroskanych o losy swego narodu ludzi i dla tych poległych, którzy pozostali na polu, jak rozrzucone w nieładzie snopy, jak świeżo odwalone skiby zoranego ugoru.
— Od Rosjan słyszałam już nieraz te obawy... — doszedł Nessera cichy głos sanitarjuszki.
Panna Briard podniosła się z kanapy i mówiła dalej:
— Nie bardzo mnie to niepokoiło. Znam przecież pesymizm rosyjski i ich namiętność do poniżenia siebie i swego ludu. Ale teraz, zdumiona jestem i przerażona, posłyszawszy te same myśli z ust pana! Wierzę panu i pytam: co robić?
Nesser uśmiechnął się.