— Ależ nie, panno Briard! — zawołał. — Jeszcze bardziej zajmuje mnie to zagadnienie od chwili, gdy dowiedziałem się, że interesuje ono też panią! Bardzo dziękuję za opiekę! Kiedy i gdzie mam się stawić?
— Odjeżdżamy o północy z dworca Warszawskiego, — odpowiedziała. — Zatem do widzenia w pociągu!
Nesser szybko spakował rzeczy i w godzinę potem był już na dworcu. Wkrótce odnalazł pociąg i, powitawszy Iwonę, ulokował się w przedziale razem z francuskim kapitanem, należącym do misji. Oficer w niezwykle podniosłym tonie wychwalał bojową wartość armji rosyjskiej i w szczególności jakieś wprost bajeczne, feeryczne bohaterstwo oficerów gwardji.
— Przepraszam! — przerwał mu reporter. — Jak liczną armję będą mogli wystawić Rosjanie?
— Jest to niewyczerpany materjał ludzki! — zawołał kapitan. — Liczebność armji może być doprowadzona do 17 miljonów bagnetów i szabel! 17 miljonów! Któż się oprze takiej potędze?
Nesser skrzywił usta ironicznie i zauważył dość niecierpliwie:
— Jak widzę, cała ta armja składa się z oficerów i z gwardji.
— Jakto? — spytał, nie zrozumiawszy go, kapitan.
— Pan mi ciągle opowiada o oficerach gwardji, która może stanowić, powiedzmy, półmiljona ludzi. A jakież są bojowe i moralne wartości reszty, czyli pozostałych 16½ miljonów? — zadał pytanie Nesser.
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/322
Ta strona została przepisana.