egzemplarzy pańskiego „Hałasu ulicy“, drogi panie Rumeur, — spokojnie poprawił go Nesser i z wyniosłą miną wyciągnął rękę do redaktora brukowca.
— No, no! — pojednawczo mruczał spocony, zasapany Rumeur. — Cóż tam takiego?
— Usiądź pan sobie wygodnie, zamów coś do picia, bo muszę najpierw skończyć artykuł, — odpowiedział reporter i znowu pochylił się nad papierem.
Skończywszy, starannie złożył blok, schował zapisane arkusiki do kieszeni, zapiął tużurek i palto.
— Teraz niech pan posłucha! — zaczął i spokojnie powtórzył słowo w słowo to, co mówił już przez cały dzień do redaktorów poważnych, wpływowych dzienników politycznych.
— Hm... — chrząknął pan Rumeur. — Węszę, że w tem coś jest... ale co? Gdyby tak, choć skraweczek, choć odrobinkę, choć jedną malutką krztynkę dla zorjentowania się?...
Nesser w milczeniu potrząsnął głową.
— Więc nic?
— Nic.
— Na ślepo? Kot w worku?
— Tak, drogi panie...
— Trudne, niesłychanie trudne warunki! — westchnął redaktor. — A może znowu jakieś świństwo w rodzaju „Obyczajów rodziny Sauvier?“
— Bardzo proszę dobierać właściwych określeń dla oceny mojej pracy! — przerwał mu Nesser, widząc, że Rumeur chce dalej pytać.
— Nie rozumiem... — szepnął łysy dziennikarz.
— Ja przyniosłem brudy społeczne, aby je wylać do kanału, czyli do tak szanownego pisma, jakiem jest „Hałas Ulicy“ pod światłem kierownictwem
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/53
Ta strona została przepisana.