z dobrze poinformowanych źródeł, moje feljetony, w niewłaściwy sposób komentowane przez „Hałas Ulicy“, naraziły pana całej średniej burżuazji, dla której wydawał pan swoje pismo. Przerzucił się pan do socjalistów, lecz ci mieli pogardę dla „Hałasu Ulicy“, żółtego, jak kanarek, brukowca, i nie połknęli haczyka. Tem jednak oburzył pan przeciwko sobie konserwatywny rząd. Wiem, że powstała nawet myśl zamknięcia „Hałasu Ulicy“ pod pierwszym lepszym pretekstem, naprzykład, — za pornografję, czy coś w tym rodzaju. Myśl ta nie została odrzucona na zawsze, ręczę panu, panie Rumeur! Ani rządowe koła, ani też izba deputowanych nie mają dla pana sympatji najmniejszej...
— Och, przeraża mnie pan!... mruczał redaktor, zapamiętale trąc czerwoną łysinę. — To byłoby wprost okropne!
— Zgadzam się... — kiwnął głową reporter. — Propozycja, którą uczyniłem przed chwilą, naprawi gwałtownie, w cudowny, piorunujący wprost sposób opinję ogółu o panu... Stanie pan ze swoim „Hałasem Ulicy“ w szeregu... najbardziej poinformowanych, poczytnych, rozumie się, i... uczciwych dzienników! Rząd, burżuazja, sfery socjalistyczne, gawiedź uliczna będą należały do pana! Za godzinę mógłby pan wypuścić 100 000 dodatków nadzwyczajnych, o północy drugie tyle, a na jutro bić nie jakieś tam 15 000 egzemplarzy „Hałasu“, lecz... powiedzmy... ćwierć miljona...
— Fantastyczne perspektywy! — westchnął Rumeur. — Pan drwi ze mnie?
— Bynajmniej nie! — zaprzeczył Nesser. — Przysięgam panu na wszystkie świętości.
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/55
Ta strona została przepisana.