— Zdolna bestja z tego Nessera, ale też i kanalja! — mruczał redaktor, wyczekując coraz to nowych feljetonów od swego „specjalnego korespondenta wojennego“.
Duże, sztywne, wypchane redakcyjne koperty „Hałasu Ulicy“, bijące w oczy czerwienią tytułu, przychodziły regularnie.
Arkusiki papieru, wypełnione drobnem, czytelnem pismem, podobne były do siebie jak dwie krople wody, jak odbitki stereotypu, i nie zdradzały prawdziwych myśli ani uczuć autora. Feljetony jego były, niby jedwabne pończochy dla pań, niby krawaty dla panów, podług ostatnich wymagań mody, jaką z dniem każdym stawał się krzykliwy, skrajny szowinizm i bryzgający pianą nienawiści militaryzm bez zastrzeżeń.
Redaktor — zachwycony i wniebowzięty wiedział, że publiczność upajała się energicznym tonem jego pisma. „Hałas Ulicy“ z dniem każdym zdobywał coraz to większy rozgłos i poczytność. Pewnego dnia spokój i błogi nastrój okrągłego, zawsze czerwonego i spoconego Rum-ura pierzchły jednak.
Nadchodzące codziennie od Nessera korespondencje urwały się raptownie. A cóż to były za wspaniałe opisy! Pierwsze bitwy 7-go korpusu i 8-ej dywizji kawalerji, które, pod dowództwem generałów Dubaila i Pau, na początku sierpnia pełnym odwagi wstępnym bojem zdobyły w Alzacji miasta Thann, Altkirch, i wreszcie zajęły Mülhuzę; owiane wyczuwanym mimowoli mistycyzmem połączenie się francuskiej armji z wojskami belgijskiemi w Visé; błyskotliwe, wprost napoleońskie powodzenie III-ej armji pod Dinant, wreszcie — bohaterski wysiłek
Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/90
Ta strona została przepisana.