Nie znosił teorji, pogardzał nią podobnie, jak i ludźmi suchej, formalnej doktryny.
Uspakajał siebie, rozumując w ten sposób:
— Każdy lekarz narazie jest tylko teoretykiem. Jednak, gdy przeprowadzi z mniej lub więcej pomyślnym wynikiem kilka porodów, lub zarżnie nieszczęśliwego pacjenta, staje się praktykiem i pomaga ludzkości w walce z cierpieniami. Niezawodnie tak też będzie i ze mną. Chętnie zrobię nie jedną, a tysiąc wiwisekcyj, aby wykierować się na tęgiego specjalistę!
Odczuwał nieraz żądzę nieprzepartą, aby przemówić do ogółu.
Do jakiego? Do inteligencji prowincjonalnej, pijanej, grającej w karty, tępej i na wszystko obojętnej? Do ślepych wyznawców formułek „Woli Ludu“? Do chłopów?
— Nie! — myślał. — Jest to materjał nie do przerabiania zapomocą pisanego słowa! Tam potrzeba pięści, kija lub jeszcze bardziej skutecznych narzędzi przemocy!
Zupełnie przypadkowo natrafił na klasę podatniejszą.
W zamieszkiwanym przez niego domu często spotykał stróża, zawsze pijanego i chwilami strasznego w swej wściekłości. Tłukł wtedy swoją babę i dzieci, gonił psy, wygrażając im miotłą i ciskał się na wszystkich.
— Co wam się stało, Grzegorzu? — zapytał pewnego razu Uljanow, podchodząc do stróża.
— Niech to wszyscy czarci wezmą! — ryknął ze wściekłością. — Ziemi mało, a i ta rola, co nam pozostała, nic nie rodzi! W mieście w zimie żadnego zarobku! Brat bezrobotny siedzi u mnie na karku i ja muszę go karmić... Skąd wziąć?!
Włodzimierz usiadł tegoż wieczora i napisał dwie ulotki — każdą w pięciu egzemplarzach. Jedną o proletaryzacji włościan, drugą — o bezrobociu. Ukrył je w skrzyni z ziemniakami i poszedł do Grzegorza. Długo wysłuchiwał jego skarg, wypytywał o życie na wsi i o ciężki los bezrobotnego, opowiadał, objaśniał, radził.
Rezultat był nieoczekiwany i szybki. Bracia stali się jego pomocnikami i starannie roznosili ulotki po okolicznych wsiach i po fabrykach.
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.
72
F. ANTONI OSSENDOWSKI