Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.
77
LENIN


czego i że kupiec oskarżył go o kradzież przez szczególną do niego nienawiść.
— Kiedyś na wiecu, panie adwokacie, powiedziałem, że on łupi nas ze skóry i pije krew. Zemścił się na mnie teraz... — twierdził robotnik.
Tego było dość dla młodego obrońcy.
Wystąpił na sądzie i dowodził, że kradzież w pewnych okolicznościach nie może być karaną, bo robotnik mógł był potajemnie zabrać jakąś drogą część maszyny i spieniężyć ją, gdyby posiadał instynkty zbrodnicze, z punktu widzenia utartego prawa. Nie uczynił tego, dowodząc uznawanej przez ogół moralności; dopiero teraz, z powodu wrogich dla niego uczuć handlarza, został postawiony pod pręgierzem ciężkiego oskarżenia.
Stary, poważny prokurator, uśmiechając się pobłażliwie, wskazywał na nieodparte poszlaki i dowody, świadczące przeciwko podsądnemu.
Uljanow odpierał to swemi argumentami. Prokurator zkolei zbijał twierdzenia obrońcy. Sprawa, drobna i zwykła, zaciągnęła się do wieczora. Wreszcie oskarżyciel i obrońca wyczerpali swoje dowodzenia i umilkli.
Prezes sądu, zniecierpliwiony długą procedurą, surowym głosem rzekł, zwracając się do oskarżonego:
— Podsądny! Do was należy ostatnie słowo!
Znudzony, głodny i ziewający robotnik wstał leniwie i mruknął:
— Niewiadomo, poco było tyle gadaniny! Ukradłem, bo ukradłem, lecz cóż w tem nadzwyczajnego?... Nie ja — pierwszy, nie ja — ostatni...
Włodzimierz Uljanow przegrał sprawę. Spojrzawszy na klienta, prokuratora i sąd, parsknął beztroskim śmiechem.
Niebywała wesołość zapanowała na sali.
Ten anegdotyczny występ młodego adwokata zadecydował o jego karjerze. Kilka następnych spraw Uljanow znowu przegrał, więc zaniechał praktyki.
Rozumiał, że nie miał zdolności do obracania się w granicach twardych paragrafów kodeksu karnego, nie umiał wykorzystać faktów w ściśle ograniczonej płaszczyźnie prawa. Chciał raczej prawo nagiąć do wypadków, nieraz odrzucając