— Nie żartujcie z tem, towarzyszu! — ofuknął go robotnik. — Może się zasypać teraz cała organizacja nasza! Ta dziewka związała się ze starszym wachmistrzem żandarmów! Rozumiecie?
— Dlaczego nie mam zrozumieć? — wzruszył ramionami. — Jestem przekonany, że nic nam nie grozi. Na wszelki wypadek przenieście hektografy do innego lokalu. Najlepiej będzie, jeżeli przewieziecie je do jadłodajni Technologicznego Instytutu i oddacie memu przyjacielowi, Hermanowi Krasinowi. Chociaż nie obawiam się niczego...
— Żandarm wyciągnie z niej tajemnicę, bo dlatego, pewno, udał się do niej, — mówił Babuszkin, bardzo wzburzony i niespokojny.
— E—e! — machnął ręką Włodzimierz. — Posiada ona inne przynęty, niż tajemnice naszych kółek, miły towarzyszu! Bądźcie dobrej myśli!
Istotnie, chociaż widziano Naścię, spędzającą z dziarskim, przystojnym wachmistrzem całe wieczory w restauracjach i teatrzykach, organizacja długo żadnych przykrości nie miała.
Babuszkin spotkał dziewczynę na ulicy i chciał przejść niepostrzeżenie, lecz ona zatrzymała go i rzekła:
— Powiedzcie Włodzimierzowi Iljiczowi, żeby był o swoje sprawy spokojny, a o mnie powiedźcie mu, że ja chcę żyć i nie jestem stworzona na mniszkę lub mola książkowego. Mam w sobie dużo nienawiści, ale jeszcze więcej radości. Chcę sobie pożyć, aby ta radość nie umarła przed czasem, bo wtedy cóż mi pozostanie? Utopić się, powiesić, czy karbolu łyknąć? Jeszcze pohulam przedtem, naśmieję się, nacieszę dosyta, a dalej — to się zobaczy. Może do was powrócę i umrę na barykadach. Tymczasem chcę żyć... Powiedźcie mu o tem i bywajcie zdrowi!
Babuszkin powtórzył tę rozmowę Uljanowowi.
Włodzimierz wzruszył ramionami i rzekł tylko tyle:
— No, widzicie, towarzyszu, że nic nam nie grozi?
Zapomniano o niej wkrótce, gdy nagle Uljanow otrzymał przez nieznanego mu robotnika list. Pisała Naścia, ostrzegając, że policja tajna śledzi Iljicza, Babuszkina, Szapowałowa, Katańską i nauczycielkę Knipowicz, ponieważ usta-
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.
85
LENIN