— Rozumie zato Marksa Lafargue i inni przywódcy! — zawołał Uljanow. — To wystarczy! Masy lubią powodować się cudzym rozumem i żyć pod twardą ręką.
— Tak sądzicie, towarzyszu? Dziwnie to brzmi w ustach socjalisty! Gdzież wolność i szacunek dla kolektywu? — pytał Francuz, z coraz większem zainteresowaniem słuchając chrapliwej mowy Rosjanina, o przykrym dla paryżanina akcencie.
— Wolność jest przesądem burżuazyjnym. Kolektyw korzysta z rozumu wybitnych kierowników i to mu powinno wystarczyć! Zresztą dla dobra kolektywu — musi on być trzymany żelazną ręką — mówił spokojnie i z przekonaniem Uljanow.
— Tedy car jest idealnym typem władcy dla was, towarzyszu!
— Dla mnie — nie! Dla kolektywu, z którego wyszedł car — tak! Car nie myśli o wszechrosyjskim kolektywie, tylko o szlachcie i burżuazji... — odpowiedział Włodzimierz.
Rozmawiali jeszcze długo. Żegnając gościa, Lafargue szepnął do niego:
— Chciałbym doczekać się czasu, kiedy wy, towarzyszu, zaczniecie działać podług swego planu!
— Spodziewam się, że czas ten już się zbliża, mistrzu! — odparł Uljanow.
W kilka dni później siedział już w małej kawiarence w Genewie, zapatrzony w turkusową taflę jeziora Lemańskiego.
Przy stoliku zajęli miejsca wypróbowani rewolucjoniści rosyjscy, przebywający oddawna na wygnaniu. Byli to Plechanow — ojciec socjalizmu rosyjskiego, Akselrod — jego organizator i Wiera Zasulicz — jego sztandar.
Z szacunkiem patrzał Uljanow na surową twarz Plechanowa i jego brwi krzaczaste. Nauczył się od niego wielu potrzebnych rzeczy, czytając książki i artykuły starego rewolucjonisty w nielegalnych rosyjskich pismach zagranicznych. Wpatrywał się z uwielbieniem, z rzewną miłością w te uparcie zaciśnięte usta, które wypowiedziały nigdy niezapomniane słowa, ognistemi głoskami zapisane w duszy Uljanowa:
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.
90
F. ANTONI OSSENDOWSKI