kierunku) wypowiadali zdania, po wysłuchaniu których pukałem się w czoło i pytałem siebie: „Gdzie Rzym, gdzie Krym?“
— Lenin — to mocarz, figura największa w świecie współczesnym, człowiek, rozpoczynający nową historję ludzkości! — mówił z patosem Francuz. — A pan uczynił z niego zwykłego człowieka.“
— No, bo przecież, Lenin jadł, pił, jak ten oto kelner, trochę kochał, oszukiwał, kłamał, mylił się, cofał. Nie cofał się jedynie przed zbrodnią, lecz takich typów chyba nie nazywa pan mocarzami, rozpoczynającymi nową historję ludzkości? — wtrąciłem.
— Romain Rolland, Barbusse, Duhamel, Mann, Wells nazywają go wielkim reformatorem! — rzucił Francuz, zwycięsko patrząc na mnie.
— Tak!? — podtrzymał oponenta inny mój znajomy, Anglik. — Chociaż nie jestem, bynajmniej, zwolennikiem Lenina i oburzałem się w swoim czasie na Lloyd-Georga, że nawiązał on stosunki handlowe z Sowietami...
— Muszę bronić pana Lloyd-Georga! — rzekłem. — Ten pan nikogo nie oszukiwał, ale powiedział wprost: „Prowadzimy handel z kannibalami, dlaczegóż nie mielibyśmy handlować z Rosją Lenina?“ Anglja podziela logikę swego premjera i handluje nadal z ludożercami i sowietami!
— No, tak! — odparł Anglik. — Ekonomiczna polityka nie zawsze toczy się po relsach moralnych przekonań, lecz chciałem powiedzieć, że, bądź co bądź, przedstawić Lenina, jako zwykły wytwór rzeczywistości rosyjskiej, — to albo przesadna oryginalność, granicząca z zuchwałością, albo też — tendencyjność, sarkastyczny pamflet!
— Ten obłąkany wampir, buntownik, płatny agent rewolucyjny w tak ciężkim okresie walki omal nie zburzył podwalin ładu, kultury, dyscypliny i przemysłu Germanji, a pan z taką objektywnością, filozoficznym spokojem analizuje tego człowieka, nadaje mu cechy ludzkie, — to wprost się w głowie nie mieści! — wypalił nacjonalista niemiecki.
— I ja też pojąć nie mogłem, — odezwał się amerykański dziennikarz, — w jaki sposób, jakiemi drogami logicznemi, „genialny“ Lenin, marzący o elektryfikacji i zmechanizowaniu ciemnej, analfabetycznej Rosji, doszedł do zniszczenia materjalnego dorobku swojej ojczyzny?! I wszystko w imię wolności i szczęścia uciemiężonych! W tem tkwi jakiś straszliwy, a chwilami ohydny paradoks!
Umilkli i patrzyli na mnie wyczekująco.
Nie miałem zamiaru po wysłuchaniu przemówień w „Club du Faubourg, wszczynać dysputy i chciałem się wymigać
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
III
LENIN