Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.
116
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— I w Berlinie! — zawołał Uljamow ze śmiechem. — Jutro przed 11-tą zajrzyjcie do piwiarni i powiedźcie, kogo to do mnie podesłali żandarmi? Powiedziała mi, że się nazywa — Roszczyna... Będę czekał na rogu wieści od was i wtedy dopiero pójdę po pieniądze.
Długo jeszcze rozmawiali ze sobą towarzysze. Włodzimierz Uljanow z taką rozbrajającą prostotą i przekonywującą siłą uspokajał ich rewolucyjne sumienie, że wkrótce śmiali się, wyobrażając sobie głupie miny agentów ochrany carskiej, złapanych na lep tak łatwej prowokacji.
Po ich odejściu, Uljanow, uśmiechając się chytrze, podyktował Krupskiej kilka listów do najbliższych przyjaciół, opisując całe zajście, swój plan i postanowienie nie zwracać się do zarażonych burżuazyjnemi przesądami Martowa, Akselroda i Potresowa, którzy stanęliby mu na przeszkodzie. Podpisując te listy, dopisał własnoręcznie:
— Widzę, że będę zmuszony przekształcić umysły tych ludzi, nazywających siebie socjalistami, albo nawet zerwać z nimi. Moralność i legalne środki walki nie leżą na naszej drodze. My niesiemy ze sobą rewolucję w całem życiu i we wszystkich pojęciach ludzkich. Zapamiętajcie sobie dobrze te słowa!
Skończywszy zatarł ręce i chodził po pokoju, śmiejąc się głośno i mrucząc wesoło:
— Hm... hm... hm...
Nazajutrz do Uljanowa, stojącego w pobliżu piwiarni, podbiegł Blümenfeld. Sepleniąc i plując co chwila, szepnął:
— Znam tę babę... Jest to Szumiłowa, krewna agentki ochrany Zenajdy Gerngross-Żuczenko, tej, która „przewaliła“ terorystów Bachariowa, Iwana Rasputina, Akimową i Sawina, a teraz ukrywa się przed zemstą socjal-rewolucjonistów w Lipsku i Hajdelbergu. To — szpicle, Włodzimierzu Iljiczu, prawdziwi szpicle z szajki szubrawca Hartinga!... Słyszałem, że Żuczenko używa służbowego pseudonimu „Michejew“.
— Dziękuję wam, towarzyszu! — rzekł Uljanow i poszedł do piwiarni.
Usiadł przy stoliku, zajętym przez Szumiłową, i uśmiechając się do niej życzliwie, rzekł: