Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
118
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— Wszystkie ideje, prawa, sympatje umarły, oprócz jednej — rewolucji dla stworzenia nie burżuazyjnej republiki, lecz dla założenia na ruinach dawnego świata — państwa pracy. To jest jedynym celem, do którego dążyć musimy, na nic i na nikogo się nie oglądając, idąc przez zbrodnie, krew, trupy, depcąc wszelkie prawo! Zwycięstwo nasze powinno być bezwzględne i bezwzględnem będzie nasze postępowanie! — mówił Uljanow do robotników, przybywających do niego dla ustalenia programu 2-go zjazdu socjal-demokratycznej partji.
Wtedy młoda partja rosyjskich socjalistów była jeszcze zjednoczona i żadne prądy rozbieżne nie nurtowały jej. Na czele partji stali „bożkowie“ rosyjskiego socjalizmu: Plechanow, Dejcz, Akselrod, Martow, Zasulicz, Potresow. Śmiałe artykuły „Iskry“ przerażały ich. Zaczęły nadlatywać pierwsze zimne powiewy, zwiastuny nieuniknionej walki.
Burza została jednak zażegnana z powodu wypadków zewnętrznych.
„Iskra“ dłużej nie mogła się drukować w Niemczech. Właściciele drukarni, naciskani przez policję, działającą pod wpływem tajnej agentury carskiej, nie chcieli bić pisma w swoich zakładach.
Plechanow nalegał na przeniesienie „Iskry“ do Genewy. Miał zamiar poddać ją osobistej kontroli i wpływowi swemu, lecz Uljanow postanowił przekoczować do Londynu, aby jeszcze bardziej uniezależnić się od starego nauczyciela i od danych mu bezkrytycznie socjalistów.
Całe dnie i noce bezsenne spędzał teraz w głębokiej zadumie. Musiał dokonać tego, co postanowił. Nie miał na to pieniędzy. Przejazd do Anglji i wydawanie tam pisma wymagały znacznego kapitału.
Pieniądze z Rosji przychodziły rzadko i były to drobne sumki, po groszu zbierane w środowiskach robotniczych. Policja nieraz przyłapywała te posyłki, lub, wpadając na trop zbiórek, rekwirowała pieniądze, a ludzi wtrącała do więzienia.
— Ciężka sytuacja! — mruczał Uljanow. — Jak tu wybrnąć?
Wyszedł z domu i na rowerze pojechał za miasto. Potrzebował samotności dla namysłu. W powrotnej drodze już późno wieczorem odwiedził niejakiego Walcisa, Łotysza-gra-