Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.






ROZDZIAŁ XI.

Uljanow miotał się po pokoju i mówił do siebie, chociaż Krupskaja siedziała przy stole. Nie zwracał na nią żadnej uwagi, nie spostrzegał nawet jej obecności.
Wykrzykiwał, zaciskając pięści:
— Dobrze! Doskonale! Komitet przegłosował mnie?... Musimy przenieść „Iskrę“ do Genewy? Teraz — koniec! Wiem, co będzie... Wątpliwości nie mam! Plechanow zagarnie naszą gazetę! Będę zmuszony zerwać z Plechanowym i innymi, wystąpić do walki. To boli... to gnębi mnie!
Zatoczył się nagle i upadł zemdlony. Drgawki straszliwe wstrząsały stężałem ciałem; zgrzytał zębami i rzęził, jęcząc i mrucząc słowa bez związku.
Nadzieja Konstantynówna z trudem doprowadziła go do przytomności.
Otworzył oczy i, widocznie, natychmiast przypomniał sobie wszystko.
Zaklął i szepnął, patrząc w okno, za którem wznosiła się brudna, ceglasta ściana:
— Pisz!
Krupskaja natychmiast usiadła przy stole.
— Napisz do Trockiego, aby się śpieszył z przyjazdem do Genewy. On doprowadzi do zerwania stosunków z Plechanowym i jego grupą... Chcę pozostać nieco na uboczu. Na wszelki wypadek... Przygotuj też listy do tych młodych studentów Zinowjewa i Kamieniewa. Gorące to głowy i zuchwałe serca. Niech przyjeżdżają... Źle to, że nie mam przy sobie żadnego tęgiego Rosjanina, źle i przykro, lecz na wojnie nie można zważać na to, kto porwie za broń. Byleby się bił! Napisz prędzej!...
Zupełnie rozbity, chory, gorączkujący przyjechał Uljanow do Genewy. Znalazł już tam Trockiego. Długo naradzał się z nim i z przybyłym do Szwajcarji Łunaczarskim.