Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.
142
F. ANTONI OSSENDOWSKI


ona będzie, póty wy buntów wszczynać nie zaniechacie i — nigdy spokoju nie zaznamy! Z obszarnikami i szlachtą damy sobie radę. Od czegóż siekiery, drągi i pożar? Hę? Tak to! Tego chcemy i do tego zmierzamy, miły człowieku!
Leninowi oczy na chwilę błysnęły, lecz pohamował się i spytał jeszcze bardziej łagodnym głosem:
— Nic nie mówiliście o burżuazji, o kapitalistach, którzy płacą wam tanio za chleb, a drogo żądają za towary swoich fabryk? Dobrze wam z nimi, towarzysze? Czyż potrzebni wam są uczeni, adwokaci i inna inteligentna kanalja, oszukująca was i ciągnąca w objęcia burżuazji, aby ona mogła złupić z was skórę?!
Chłopi milczeli, namyślając się i od czasu do czasu ślizgając zagadkowym wzrokiem po przysłuchujących się rozmowie robotnikach.
Jeden z wieśniaków, potężny, barczysty, spojrzał śmiałemi oczami niebieskiemi i rzekł spokojnie, lecz dobitnie:
— Słyszeliśmy już te wasze gadania w Dumie! Puste one, czcze, niemądre. Kukułcze słowa!
— Kukułcze?! — wyrwało się oburzonemu Kalininowi.
— Jak raz — kukułcze! — zaśmiał się chłop. — Nie macie nic: ani domu, ani roli, a do cudzych gniazd ochoczy jesteście i za gospodarzy we wszystkiem się podajecie! Burżuje dają nam pługi, wyborowe ziarna na zasiew, piękne bydło, dobre towary. Cóż? Płacimy za wszystko, bo są to rzeczy potrzebne. Na całym świecie płacą — płacimy i my. A cóż wy nam dacie? Nie umiecie rządzić fabrykami, prowadzić gospodarstwa. Kowal, ślusarz, cieśla — to, bracie mój, nie mądry człek, który wszystko umie... Jakże też można bez adwokata i uczonych się obejść? Któż wtedy doradzi? Nie wy przecież?
— My wam dopomożemy odebrać ziemię, zagarniętą przez carów i burżujów — wtrącił Lenin.
— Dziękujemy! — odezwali się chłopi chórem. — W tej sprawie pójdziemy razem z wami.
— To już i zgoda! — zawołał Włodzimierz.
Wieśniacy uśmiechnęli się chytrze.
— Po prawdzie powiemy. — mruknął stary, — powiemy, aby później sporu nie było pomiędzy nami! Ziemię odbie-