Jednak nie uczynił tego.
— Nie wolno cofać się! Kongres przyjmie nikczemną „gutaperkową“ formułę, która osłabi nas.
Został i wraz z Zinowjewym i Różą Luxemburg przeforsowali poprawkę, obowiązującą partyjnych socjalistów do wysiłków, skierowanych przeciw wojnie i kapitalizmowi.
Nazajutrz, przeglądając dzienniki, Lenin śmiał się długo i złowrogo.
Cała prasa socjalistyczna rzuciła się na niego z wściekłością, nazywając go „anarchistą“, Maratem, zbrodniarzem i szaleńcem, opętanym przez manję wielkości i ambicję osobistą.
— Głupcy! Głupcy ślepi! — syczał przez śmiech.
Gdy wziął do rąk gazety rosyjskich socjalistów, kierowanych przez Plechanowa, przestał się śmiać. Uspokoił się nagle i czytał uważnie, zatrzymując się na poszczególnych wyrazach i słowach.
Skończył i, zamknąwszy oczy, siedział zamyślony.
— Czytałaś? — spytał Krupskiej, ruchem głowy wskazując stos rozrzuconych po biurku i podłodze dzienników.
— Przeglądałam dzisiejsze pisma — odparła. — Atak przeciwko tobie na całej linji!
— Atak... — szepnął. — Atak, który skończy się ich klęską! Tymczasem nic mnie nie obchodzi grzeczniutki, dobrze wychowany i wytresowany, jak piesek cyrkowy, socjalizm europejski. Rozprawię się z nim później! Przyjdzie czas, gdy na mnie połamie zęby... Ale nie mogę pozostawić bez odpowiedzi naszych półgłówków, owczym pędem brnących za Plechanowym. On wie co robi i tylko dotąd nie odkrył swoich kart! Inni idą za nim, o niczem nie myśląc. Nie mogę dłużej czekać! Muszę otworzyć oczy partyjnych towarzyszy i w proch obrócić stare „ikony“ socjalistyczne... albo... albo przynajmniej obryzgać je błotem od stóp do głów. Muszę z tem zrobić porządek!
Schwycił „Jutrznię“ i na głos czytał.
— Słyszysz? — zawołał. — Nazywają mnie Nieczajewym. Tyle lat ze mną pracują, a dotąd nie znają mnie. Ja i — Nieczajew!! Co mam z nim wspólnego? Nienawiść klasową, wiarę w zbawienność rewolucji, energję do walki? Ale to mają Plechanow, Kautzky, Bebel, Lafargue, ba! nawet
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.
147
LENIN
10*