Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
149
LENIN


— Użyłem zupełnie świadomie takich wyrazów, aby robotnicza klasa zrozumiała moje słowa literalnie, czyli, że jesteście kupieni przez burżuazję.
— Przecież, jest to ohydne oszczerstwo! — zawołali sędziowie, zrywając się z miejsc.
Lenin obojętnym wzrokiem ogarnął zgromadzenie i, wzruszając ramionami, spokojnym głosem oświadczył:
— Zwalczając przeciwnika należy zawsze używać wyrazów, wzbudzających w tłumie najgorsze podejrzenia. Właśnie tak uczyniłem!
— Gdzież są pańskie zasady moralności? — z oburzeniem zapytał jeden z sędziów.
— Któż to, towarzyszu, opowiedział wam takie brednie, że ja mam zasady i że hołduję moralności? — odpowiedział pytaniem, mrużąc oczy.
— Istnieją zasady etyczne, niezmienne... — rozpoczął sędzia.
Lenin niecierpliwie przerwał mu:
— Towarzyszu, nie traćcie słów i czasu! W moim słowniku pojęcia te nie istnieją. Zasada moja — rewolucja; moralność — rewolucja!... To już i wszystko! Dla powodzenia wszystkie drogi i środki są dopuszczalne.
— Nawet fałszowanie pieniędzy, lub „pożyczki“ od żandarmów? — krzyknął z miejsc dla publiczności jakiś młodzieniec, bijąc się w pierś. — Cóż na to odpowiecie, towarzyszu Uljanow?!
Lenin uśmiechnął się zagadkowo i odparł łagodnym, dobrotliwym głosem, niby do dziecka mówił:
— Odpowiem! Towarzyszu, czy nie macie przy sobie kliszy banknotu, a ja go odbiję na rzecz partji i rewolucji? A, może znacie jakiego żandarma, który chciałby dać pieniądze na mego „Proletarjusza“, bo ja chętnie wezmę?...
Wszczął się hałas, krzyki oburzenia, przekleństwa.
Lenin podniósł głowę i chrapliwym głosem zawołał:
— Towarzysze! Nie mam nic więcej do powiedzenia wam. Odchodzę i oświadczam, że wyrok wasz nie zwiąże mi rąk, że będę postępował tak, jak tego wymagają sprawy rewolucji i partji bolszewików, czyli istotnych socjalistów, nie zaś lokajów, nadskakujących liberalnym fałszerzom i demokratycznym szantażystom!