kory przed carem, potulne, naiwne, noszące w zbiorowem sercu swojem istotną treść Bóstwa, dla którego gotowe było w każdej chwili wstąpić na drogę męczenników, tak barwnie opisanych w „Czetji-Minejach“.
Pomyślałem chwilę i dodałem:
— Doprawdy, ciężko mi jest mówić o tem z zachodnimi ludźmi, bo czuję się tak, jakgdybym mówił o tubylcach świeżo odkrytej wyspy! Nikt mi nie uwierzy, a co najgorsza — posądzi o tendencję i stronniczość! Polak musi przecież źle mówić o Rosjanach?! Jak tu obnażać istotę duszy tego narodu, gdy wszyscy dobrze pamiętają najbardziej błyskotliwą, pełną romantyzmu i czaru umysłowość „les boyards russes“ i inteligentów?! Mój Boże! Dostojewskij, Tołstoj, Pawłow, Woronow, Miecznikow, Mendelejew, Riepin, Rachmaninow, Czajkowskij, Paolo Trubeckoj, — setki sławnych imion z dziedziny literatury, nauki, sztuki plastycznej, teatru, muzyki, baletu! Któż uwierzy? Wiwisekcjom tego rodzaju nie bardzo dowierzają nawet w Polsce, chociaż znaczna jej część prawie 1½ wieku przebyła pod panowaniem Katarzyny, Pawła, dwóch Aleksandrów i dwóch Mikołajów! Do Rosji stosują miarę podług wzorów europejskich, dobrą dla najlepszych okazów, chociaż tych na 150 000 000 poddanych ich cesarskich mości — imperatorów Wszechrosji naliczyć można byłoby najwyżej dwa miljony, czyli zaledwie połowę ludności Paryża.
— Resztę zaś stanowiło bydło? — spytał Anglik, badawczo patrząc na mnie.
— Nie, tego nie twierdzę! — odparłem. — Reszta składała się z ludzkiego materjału, którego nie można było jednak, jak piasku lub drzewa, ważyć na delikatnej, precyzyjnej wadze karatami, co stosują jubilerzy do djamentów i złota.
— To prawda! — kiwał głową w zamyśleniu amerykański dziennikarz. — My w Stanach mamy też odmienne szablony dla czarnych i czerwonoskórych...
— Podobne to, chociaż nie ścisłe, porównanie! — zauważyłem. — Proszę teraz wyobrazić sobie 150 miljonowy naród, niejednolity, rozrzucony na olbrzymiej przestrzeni, a pozbawiony fizjologji współczesnego białego człowieka: poczucia sprawiedliwości, zrozumienia obowiązku, poszanowania prawa, potrzeby trwałego porządku i systemu. Naród ten nie mógł wyrobić w sobie i wykształcić tych niezbędnych dla stworzenia państwa i społeczeństwa idej, ponieważ był rzeczą, igraszką w rękach samowładnych carów, obawiających się dać swoim poddanym oświatę, bo, jak mówił Aleksander III, — „uczony syn kucharki staje się zawsze rewolucjonistą!“ I co za dziwny obraz, niemal apokaliptyczny! Car,
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
VII
LENIN