— Mówisz, jak bardzo oczytany mnich... — zauważył Włodzimierz.
— Jaki ja oczytany?! — podnosząc chude ramiona, odparł chłop. — Gdy swój zagon straciłem, włóczęgą byłem długie lata, w klasztorach żyłem, pracując na kawałek chleba, z mnichami uczonymi lubiłem rozmawiać...
— Oni to nauczyli cię cerkiewnych bredni? — wtrącił pytanie Lenin.
Chłop potrząsnął głową i szepnął:
— Nie! Nie oni. Od pewnego pustelnika, kryjącego się w lasach na Kamie, poznałem prawdę.
— Do sekciarzy należysz?
— Nie! — zaprzeczył wieśniak. — Szukałem u nich prawdy, ukojenia, pociechy, — nie znalazłem nic. Same oszukaństwo!...
— Spodziewam się! — zawołał Lenin. — Nie powiedziałeś jednak, dlaczego Jezusa uważasz za prawdziwego Syna Bożego?
Chłop usiadł na pryczy i, oparłszy głowę na ręku, odpowiedział:
— Dlatego, że miał zuchwałość tworzenia... Zuchwałość boską, albowiem tworzył prawdę wśród nieprawości, uczynił apostołów — z nędzarzy, wieśniaków, rybaków; umarłych wskrzeszał, a później przykazał: „Nie sądźcie!“
— Nie rozumiem... — przyznał się Lenin, z zaciekawieniem patrząc na towarzysza.
— Proste to! — odparł, dotykając jego ramienia. — Posłuchaj! Bóg nie jest Bogiem tylko dlatego, że pozostaje na niebie sam w sobie, wszechpotężny, wszechwiedzący, nieśmiertelny Twórca. Nie! Jest takim dlatego, że razem z Nim potęgę, wiedzę i tworzenie noszą w sobie archanioły, anioły, duchy złe i ludzie słabi. Każdy z nich ma swój los i swoje przeznaczenie... coś jakby termin i zadaną pracę do wykonania. Chrystus zrozumiał to pierwszy i jedyny. Nie myślał o tem, że tylko On jeden cierpi, znosi znój i mękę, raduje się i płacze; wiedział, że każdy człowiek tak samo, a, może, jako słabszy, jeszcze więcej cierpi, głębiej się raduje. Chrystus poznawał, pojmował, miłował, w poszanowaniu miał i jawnogrzesznicę, i Marję, i Martę, i Judasza, i Jana-Apo-
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/207
Ta strona została uwierzytelniona.
173
LENIN