stoła, i cesarza rzymskiego. „Nie sądźcie!“ — pouczał, tylko nie dodał jeszcze: „zajrzyjcie w każde serce, w każdą duszę!...“
— Dlaczegóż nie dodał? — spytał Lenin.
— Gdyż wtedy nie przyszedł był czas — szepnął chłop. — Ludzie nie okupili grzechu pierworodnego... Musieli przejść przez drogę krzyżową, którą wskazał im Chrystus, Zbawiciel nasz.
Słuchając dziwnego towarzysza więziennego, Lenin przypomniał sobie żebraka wiejskiego, „Ksenofonta w żelazie“ i uśmiechnął się rzewnie. Chłop spostrzegł to i ucieszył się.
Zaczął mówić śmielej i głośniej:
— Musimy przejść panowanie Antychrysta i pokusy jego. Z Bożej woli przyjdzie on, jako drugi syn Boży; poprzedzać go będą wojny, bunty, mór, choroby i zbrodnie. Wtedy ludzie zaczną poznawać jeden drugiego, łączyć się dla walki i obrony, jak żołnierze, stawiając nad sobą wodzów, tworząc kompanje, pułki, armje, i — przetrwają! Ci, których nie dosięgły słowa Zbawiciela, jak stado wieprzy, opętanych przez szatanów, skoczą do morza i otchłań pochłonie ich. Pozostali utworzą na ziemi „gród święty“, „Niebiańskie Jeruzalem...“
— W Rosji „świętej“? — zapytał Lenin.
— Eh! Co znaczy Rosja w takiej sprawie?! Drobne ziarnko piasku, kropla w morzu! — odpowiedział chłop. — Rosja może zginąć, lecz my — naród głosić prawdę będziemy wszystkim ludom! My im tę prawdę damy!
— My! — zaśmiał się Lenin. — Rosyjska prawda?
— A jakaż inna? — zdziwił się wieśniak. — Powiedz, kto inny może to uczynić?! Inne narody żyją w dostatku i pysze, myślą, że są równe aniołom potężnym. Nie! Z naszych borów ciemnych, z naszych stepów, gdzie dokoła niebo łączy się z ziemią, z naszych chat kurnych, słomą krytych, z naszych więzieni, gdzie dzwonią łańcuchami niewinni, ciemni ludzie — stamtąd ona przyjdzie, jasna i potężna Prawda! Tylko my ludzie od sochy, młota i kajdan mamy zuchwałość tworzenia. Mamy miejsca poddostatkiem, sił niespożyty zasób, u siebie nie znajdujemy nic do roboty, jesteśmy robotnikami świata... Tylko krzyknąć, a zbudujemy pałac, czy świątynię, jakich nikt nie oglądał dotąd!
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.
174
F. ANTONI OSSENDOWSKI