tego motłochu, który im w swoim czasie wypruwał trzewie i przerzynał gardziele w imię „cara-ojczulka“ i Rosji „świętej“. Oszukując obietnicami, jak handlarz jarmaczny, zalecając nowe ideje, drażniąc reklamowemi, jaskrawemi hasłami; mamiąc wizją prawdziwego rządu proletarjackiego, zaciskał naród w karbach niezwykłego posłuchu; stosował terror niesłychany nawet w czasach Groźnego Iwana i Antychrysta — Piotra; wiódł na stos nigdy niewidzianych mąk, jak fanatyczny Awwakum; oszałamiał kłamliwemi, lecz rozpętującemi najdziksze instynkty manifestami „wszystkim, wszystkim“, jak Pugaczew; tworzył nowe „credo“ marzących o sytości i zemście ludzi; jak „czerwony“ Chrystus, szalał wszechwładnie, bardziej okrutnie, niż wszyscy carowie razem wzięci i sam nie wierzył, że dojdzie do mety! Wykonywał krwawy, obłędny eksperyment, czekając, aż mu w tem dopomoże „zgniły zachód“, cofał się i nacierał, spiskował z Azją przeciwko cywilizacji, gwałcił, naigrywał się z wolności i wiary, tracił poczucie stosunku pomiędzy ulubioną „Appasionatą“ a miażdżeniem czaszek jej twórców i wykonawców, pomiędzy ideą a środkami urzeczywistnienia i uświęcenia jej; płaszczył się i ślizgał, jak płaz, pomiędzy dążnościami „ziemi“ a fabryki; szpiegował wszystkich, jak najzręczniejszy ochrannik carski, prowokował, kusił, podkupywał, fałszował pieniądze i dokumenty historyczne; truł oszczerstwem, zwyciężał podstępem, w chwilach najniebezpieczniejszych pozostawiał bieg wypadków naturalnemu rozwojowi; wyczekiwał, czaił się, udawał, że się zajmuje drobnemi napozór sprawami, znienacka atakował i znowu się cofał, wiedząc, że prąd dawno wyrwał mu ster z rąk, że płynie z biegiem fal, więc starał się jedynie o to, aby podnieść je wyżej, jeszcze straszliwiej zwichrzyć i spienić, a w tym zamęcie, zgiełku i chaosie żywiołów i potworów, wyłażących z narodu, porwać go za gardło, zdusić, oszołomić i zmusić iść naprzód w mrok, gdzie nie spostrzegał żadnego światła.
Szedł jednak, bo inaczej zgniótłby go, zdeptał wartki, burzliwy potok motłochu. „Czerwony“ car musiał być zawsze na czele jego i, jak car, nikogo i niczego się nie bać... Musiał, chociaż nie zawsze mógł, a ten mus doprowadził go po kilku latach wściekłego życia do zupełnego wyczerpania mózgowego. Zadanie Lenina nie było trudnem, gdyż działał on wśród rosyjskiego ludu, trudnem było doprowadzenie zrywających tamy potoków do wolności, nowych, racjonalnych form życia, nowego ładu, nowej etyki i szczęścia, co przyobiecał solennie w manifestach swoich. Lenin pozostawił po sobie chaos, zburzone tamy i rozpętane zwierzę ludzkie — wstrętnego bękarta pierwotniaka i ssącego po-
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
XIV
F. ANTONI OSSENDOWSKI