krany w beczkach, podstawiali pod strugę wyciekającego wina szeroko rozwarte usta, żłopiąc i cmokając wstrętnie.
Co chwila obsuwały się na ziemię pijane ciała i leżały, chrapiąc i rzężąc.
Antonow zacisnął pięści i krzyknął:
— Precz stąd!
Żołnierze szczęknęli karabinami, uderzając kolbami w posadzkę.
Ucztujący tłum, zataczając się, klnąc, opuszczał piwnicę.
— Rozbić beczki! — zakomenderował Antonow.
Żołnierze wysadzili dna, waląc w nie kolbami, drewnianemi młotami do nabijania obręczy lub ciężkiemi dębowemi zydlami; wyrywali czopy beczek.
Strugi czerwonego i białego wina z pluskiem tryskały z pośród pękających klepek i płynęły po białych płytach posadzki.
Gdy żołnierze wyszli z suteryn pałacowych i skierowali się w stronę Ermitażu, do piwnicy skradać się zaczęły ciemne postacie. Mężczyźni z butelkami, kobiety z wiadrami, nawet dzieci z blaszankami w rękach, wszyscy zbiegali nadół i, świecąc sobie zapałkami, czerpali wino i biegli, ustępując miejsce innym, coraz tłumniej napływającym z miasta.
Nikt nie widział w mroku, na ciemnej, wchłaniającej migotliwe błyski zapałek i płomyczków latarek powierzchni wylanego wina pływających topielców-pijaków, którzy pozostali wśród beczek i przewróconych stołów i ław.
Spostrzeżono ich dopiero nad ranem, gdy wynoszono już resztki wina, zmieszanego z błotem i ohydnemi śladami przebywania pijanego tłumu.
Gdy ostatni rabusie opuszczali piwnice pałacu, na jego murach naklejano czerwone plakaty, wzywające do wstrzemięźliwości i trzeźwości w imię szczęścia i wysokich ideałów proletarjatu, rozpoczynającego świetlaną erę w dziejach świata...
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.
238
F. ANTONI OSSENDOWSKI